Koronawirus jest słowem, które jest obecnie na ustach w całej Polsce oraz na całym świecie. Słowo to musiało się także pojawić i u mnie na blogu.
Nie zamierzam się oczywiście rozpisywać tutaj o zagrożeniach i ludzkiej świadomości lub głupocie, ale o tym jak pandemia koronowirusa wpływa na nasze codzienne życie.
Oczywiście nie będę Wam także pisał, czy zrobiliśmy zapasy ryżu, kaszy i ziemniaków oraz papieru toaletowego. Ale mnóstwo osób pyta, czy Żona lata i jak to obecnie wygląda.
Wstępnie miał być inny wpis. Nawet powstał tytuł, ale to co się dzieje uderzyło także w naszą rodzinę i sporo z Was zastanawia się jak wygląda to u Stewardessy i jej rodziny.
Wpis o tym jak wyglądała praca po feriach u Żony będzie kolejnym, a poniżej kilka zdań jak obecnie żyjemy w dobie koronowirusa.
Dzisiaj już została ogłoszona wiadomość dotycząca zamknięcia szkół w całej Polsce. Natomiast nasza szkoła, była jedną z pierwszych, która została zamknięta dzień wcześniej. We wtorek o godzinie 13:00 Pani Dyrektor podjęła decyzję, że szkoła nasza zostaje zamknięta. Było to podyktowane tym, że w naszej szkole jest sporo dzieci z osiedla tzw. wojskowego. We wtorek rano podano, że jednym z zakażonych jest szef wojska, a jednym z mieszkańców osiedla jest żołnierz, który z dowódcą przebywał na naradzie. Nie mnie jest osądzać kogokolwiek, ale ojciec pozostał w domu na obserwacji a dzieci zostały wysłane do szkoły. Takim sposobem, nie dziwię się pani Dyrektor, że wiedząc o tym, iż powiązane osoby, jak w łańcuchu miały styczność z osobą zarażoną zdecydowała zamknąć szkołę do odwołania.Wiedzieliśmy, że zostajemy w domu. My czyli Chłopaki.
Ja natomiast normalnie do pracy. U nas jeszcze nie ma ostatecznej decyzji co dalej. Otrzymaliśmy już dostępy aby móc pracować z domu, ale jeszcze nie ma decyzji, że możemy. Wcześniej nawet nie było mowy, aby można było zawnioskować o taki dostęp. Masz pracować w biurze i koniec. Teraz w dobie koronowirusa, jak widać wszystko jest możliwe, aby tylko pracować i zarabiać na banksterów. Myślę, że jest to tylko kwestia czasu, a zostanie wydana decyzja, że kto ma możliwość pracy zdalnej to może z tego skorzystać.
Żona…
Jest to inna kwestia. U niej niestety nie ma możliwości pracy zdalnej. Dodatkowo nie wie kogo spotka w samolocie. Jak wiemy z przekazu TV sporo osób nie przyznaje się gdzie była oraz czy ma podstawowe objawy.
Żona po powrocie z ferii, miała jeszcze kilka dni wolnego, następnie wyleciała na kilka kolejnych dni na Dominikanę. O tym wyjeździe napiszę kolejny wpis.
Później miała nocny Telawiw, z którego wróciła w masce i rękawiczkach oraz z termometrem. Tak wyglądał jej powrót. Chciałem zamieścić tutaj jako główne jej zdjęcie z tego lotu, ale nie mam na tą chwilę jej zgody.
Nie wiem, skąd pomysł aby stewardessa sprawdzała temperaturę pasażerom? Dzięki Bogu, że samoloty latają zapełnione w 1/3 to nie miała aż tak dużo pracy. Nie ma co ukrywać jest w tak zwanej grupie wysokiego ryzyka. Taka jest przynajmniej moja ocena. Powiedziałem jej, że po każdym takim locie musi sieknąć przynajmniej ze dwie małpki. Wprawdzie podrożały, ale na zdrowiu nie ma co oszczędzać. Może też wypadałoby się wybrać do TL i zamówić półprodukt do nalewki i tym się odkażać. Trzeba o tym pomyśleć.
Patrząc dzisiaj na wpisy, na fb Martyny Wojciechowskiej, która wróciła z podróży, że nikt jej nawet na lotnisku nie zaczepił, to nie dziwię się, że tą odpowiedzialność zrzucono na personel pokładowy.
Natomiast we wtorek, nie wiedząc jeszcze że w szkole naszej odwołane są zajęcia Żona wyleciała do Chicago. W USA nie ma jeszcze dużej liczby nosicieli, więc loty są regularne. Za ocean lata wprawdzie dużo mniej pasażerów niż standard, ale zawsze to coś.
Jak się tylko dowiedziała, że szkoła zamknięta i poczytała internety, to miałem telefon o 6:40, żeby uczulić Chłopaków, aby nie szli na osiedle wojskowe oraz by ograniczyli kontakty osobiste z kolegami z osiedla. Mówi, że trzeba dmuchać na zimne.
Po powrocie ze Stanów, kolejne loty ma takie ciężkie. Ciężkie pod znakiem tego, że są one do miejsc o wysokim stopniu ryzyka wirusowego. Ma lot do Hamburga i nocowanie w Amsterdamie. Nie wiem jak to będzie wyglądało. Dzisiaj już jedno z lotnisk podało, że zostaje zamknięte. Jest to wprawdzie Kuwejt, ale jest. Powstaje pytanie, czy lotniska europejskie pójdą w te ślady.
Żona lecąc do Chicago na wszelki wypadek spakowała się na dłużej. Teraz wylatując gdziekolwiek musi być przygotowana na ewentualność, że może od razu nie wrócić.
Chłopacy mają odwołane wszelkie zajęcia sportowe. Jak to dzisiaj powiedział Kacper mamy obecnie indywidualne nauczanie. Mówię mu, że jest to tzw. nauczanie domowe. Staram się coś im zadać, poczytać i pouczyć. Nie może być tak, że cały dzień tylko komputer i gierka. Lekcji dodatkowych nie odwołujemy. Była nawet dzisiaj Pan Filip, który przychodzi do Chłopaków aby pod szlifować z Kacperkiem niemiecki a z Tomkiem angielski. Widziałem nawet dzisiaj, że Kacper dostał info od nauczyciela z angielskiego co trzeba zrobić i czego się nauczyć. Tomek także ma coś jutro dostać z jakiegoś przedmiotu. Taką dostał informację. Coś nawet mówił, że przez skype będzie miał lekcje.
Jak to będzie u nas dalej? Ciężko powiedzieć. Wiadomo, że wszystko zależy od tego jak sytuacja się rozwinie w kraju.
Trzymajcie sie i nie dajcie sie , Ciocia Ela. U nas w London jeszcze nie ma potwierdzonego virusa, ale juz srodki zabezpieczajace sa podejmowane.