Wakacje 2020 są najbardziej specyficznymi jakie dotychczas przeżyłem. Wprawdzie po drodze były zimowe ferie świąteczne 1981 ale były tylko lekko wydłużone.
Wakacje od szkoły są tak naprawdę od marca kiedy zamknięto szkołę i dzieci uczyły się w domu. Uczyły się to dużo powiedziane, ale tak uznajmy. Miały tzw. szkołę online.
Teraz nastały wakacje, nie trzeba się logować, odrabiać lekcji, czy coś pouczyć do sprawdziany online. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że np. u naszych Chłopców w szkole nie było zakończenia roku szkolnego i odbioru świadectw. Wszystko ma być 1 września, czyli uroczyste zakończenie i rozpoczęcie roku szkolnego. Szkoda, że niestety nie było tego wręczenia świadectw i podsumowania, chociaż krótkiego, tego dziwnego roku szkolnego.
Dodatkowo patrząc na wiece polityczne zarówno z jednej jak i z drugiej strony, to zastanawiam się czym różni się zgromadzenie kilku set ludzi a nawet większej ilości zwolenników jednego bądź drugiego kandydata na prezydenta od szybkiego rozdania świadectw szkolnych. Myślę, że większe zagrożenie stanowią sami politycy, którzy wymyślają te bzdurne nakazy i zakazy związane z COVID. A niestety inni, przy tym przede wszystkim dzieci tracą najwięcej. Ale ok, już koniec na tym polityki.
W naszej szkole w piątek nastąpiło nieuroczyste zakończenie roku, a w niedzielę o 11:00 Chłopaki już wyruszyli na swoje wyjazdy. Tomi pojechał do Kruklanek, a Kacper na pojezierze augustowskie, do miejscowości Serwy. Oba wyjazdy były organizowane przez tą samą firmę. Kacper w ubiegłym roku był z nimi na wyjeździe właśnie w Kruklankach. Natomiast namówił Tomka i w tym roku on pojechał właśnie do Kruklanek, a Kacper w inne miejsce. Kruklanki znajdują się 15 km od Węgorzewa, czyli bardzo blisko Dziadków.
W obu przypadkach kontakt telefoniczny z Chłopakami jest trudny. Zaraz po przybyciu na miejsce wszystkie dzieci mają odbierane telefony. Mogą korzystać z telefonu obozowego, natomiast swoje otrzymują tylko na godzinę w środę i sobotę. Uważam, że jest to bardzo dobre rozwiązanie. Przede wszystkim tak jak u nas w przypadku Tomka. W ubiegłym roku miał codziennie telefon po około dwie godziny, więc non stop dzwonił i jak to on, raz że mu się podoba i jest fajnie a innym razem narzekał. Człowiek już nie wiedział czy jest ok, czy wróci niezadowolony. W tym roku każdy telefon od Tomka był niestety z uczuciem tęsknoty. W głosie wyczuwało się lekkie pochlipywanie i tęsknotę za domem. Słychać było jeszcze tęsknotę za bratem. Jak tylko miał telefon, to pierwsze dzwonił do Mamy a później do Kacpra. Doszliśmy do wniosku, że winę za to ponosi siedzenie od marca w domu. Jak nigdy wszyscy siedzieliśmy bite 3 miesiące razem w domu. Magda nie pracowała, ja raz w biurze, raz w domu a oni obaj cały czas ze sobą.
Kacper natomiast bawił się wyśmienicie. W głosie było odczuwalne wielkie zadowolenie. On był za każdym razem uśmiechnięty podczas rozmowy. Ale co tu mówić, jest już starszy. Ma 13 lat.
Chłopcy wyjechali, a My? W czasie dwóch tygodni ich nieobecności zrobiliśmy kilka małych kosmetycznych zmian w domu. W kuchni wymieniliśmy panel przyblatowy, w jeszcze naszej sypialni na jednej ze ścian zawisła cegła, w łazieneczce poprawiona ściana, a największa zmiana to w naszym living room. Sprzedaliśmy nasze kanapy. Kanapy, które były z nami od 9 lat. Jest to efekt tego, że powoli przymierzamy się aby Chłopcy mieli całkowicie oddzielne swoje pokoje. Następuje to powoli, ale już pierwsze efekty są.
Dodatkowo zaraz po wyjeździe Chłopaków były urodziny Magdy. A kilka dni później nasza kolejna rocznica ślubu. Boże jak ten czas szybko leci. Dzieci nam rosną, mają kolejne urodziny, a My nic się nie starzejemy. Cały czas tacy sami.
Wczoraj była także rocznica ślubu, może nie będę pisał która Państwa Krawczyków. Przesyłamy im najserdeczniejsze życzenia. Były także kolejne urodziny Małgorzaty. Małgoś jak zawsze, mojej wiernej czytelniczce najlepsze życzenia urodzinowe!!! Nie mogę tu zapomnieć o urodzinach Cioci Eli. Wszystkiego co najlepsze!!!
Ale się tego nazbierało. Aż sam jestem w szoku. Myślę, że spowodowane to jest, że za rzadko się tu pojawiam. Chciało by się częściej, ale jak jest czas to zawsze jest coś do zrobienia.
Na koniec chciałbym jeszcze opisać sytuację, która mi się ostatnio przydarzył. Wyszedłem sobie z pracy po zakupy do Biedry. Zawsze to jakieś urozmaicenie roboty i oderwanie się od biurka. Wracam z jakimiś owocami i wodą w ręku, mijam chłopaka, który mówi mi cześć. Myślę skąd go znam? Chwila zastanowienia, tym bardziej, że ludzi w centrum na palcach jednej ręki można policzyć. Odwracam się za nim i już wiem. Kolega z którym pracowałem w Rzeszowie lat temu 20. Troszkę się zmienił, stąd chyba go nie poznałem. Myślę, że nie ruszał się dużo podczas koronawirusa. Ale akurat nie o tego chłopaka chodzi. Obracając się za nim słyszę damski głos. Cześć Jacek. Ponownie się oglądam a to!!! Agnieszka Lesiu. Po prostu powaliło mnie z nóg. Razem ze swoją córką. Bardzo miła niespodzianka. Chwila pogadanki, lekkie wspomnienie starych licealnych czasów. Nigdy bym się nie spodziewał Agnieszki spotkać w pustej Warszawie. Dodatkowo w ciągu dnia, o godzinie 13:00. Agnieszka jak zwykle uśmiechnięta, radosna. Taka sama jak te kilkanaście lat temu. Pozdrawiam.


