Beijing – stolica Chin, czyli po prostu Pekin. Nazwa Beijing znaczy dosłownie „Północna Stolica”. Północna, gdyż dawna stolica Chin – Nankin, w języku azjatycki „Stolica Południowa”. Pekin jest stolicą od 1403 roku. Jest drugim co do wielkości, po Szanghaju miastem w Chinach. Wg danych z 2015 roku liczy 21,7 mln mieszkańców. Są to oczywiście dane oficjalne. Wg niektórych danych, dodatkowo mieszka tam jeszcze około 10 mln mieszkańców.
Żona ponownie wyleciała na weekend do Chin. W dniu kiedy piszę tego posta jest w domu, ale wypada bym nadrobił zaległości.
Żona do Pekinu wyleciała w czwartek, a wróciła dopiero w poniedziałek. Jest to długi wylot. Wprawdzie odlot z Warszawy jest w czwartek popołudniu, a powrót w poniedziałek rano, ale należy liczyć że wylot cały trwał 4 dni. W tym cały weekend. A u nas weekend jest dzięki meczom pracowity. Dodatkowo T miał ostatnią niedzielę przed Pierwszą Komunią. Więc ogólnie nerwówka mu się udzielała. Dał to zauważyć wieczorem, gdzie uparł się i na mecz swój nie pojechał. Natomiast K na swoje rozgrywki jeździ z wielką chęcią. Mecz był wygrany, a K na pozycji obrońcy spisuje się super.
W Pekinie, z racji tego że Żona jest już kolejny raz nie zwiedza go. Swój czas poświęca na poszukiwanie nowych ciekawych smaków oraz na tanie zakupy. Sąsiad, który jest pilotem w Szanghaju mówi, że tam to są dopiero tanie zakupy. Porównując ceny w Tokio i Szanghaju różnica jest bardzo duża. Ciekawostka, jeśli chodzi o sąsiada jest taka, że spotkaliśmy się kiedyś pod klatką i popatrzyliśmy na siebie z wielkim niedowierzaniem. Było to spotkanie po kilkunastu latach. Znamy się z czasów studenckich, z Rzeszowa. On studiował na pilotarzu, ja na marketingu, ale mieliśmy wspólnych znajomych w akademiku, u których się bardzo często spotykaliśmy. Ale aby jeszcze ciekawiej było. To sąsiad latał po studiach jako pilot w LOT razem z moją Żoną. Widzimy się obecnie bardzo rzadko, gdyż on lata za granicą. Kiedyś latał w Wietnamie, a teraz lata w Chinach. Jak mówi, pieniądze są takie same. Tylko u nas w złotówkach a tam w Euro.
Jeszcze chciałbym wrócić do koncertu IRA. Przed ich występem śpiewał zespół Farben Lehre. Załączam tutaj ich bardzo fajny utwór „Matura”.
Jeszcze co do smaków. Oboje z M uwielbiamy Azjatyckie jedzenie. Ja niestety nie miałem za dużo możliwości smakowania ich specyfików. Ale jeśli tylko natrafia się taka możliwość to korzystam z miłą chęcią. W Warszawie, należy powiedzieć otwarcie, że jak dla mnie najlepsze jedzenie chińskie serwują w barze przy Makro, Al. Jerozolimskie. Polecam wszystkim warszawiakom. Zdjęcia poniżej są oczywiście zrobione przez M w Pekinie. Pikantna zielona fasolka smażona w głębokim tłuszczu coś przepysznego. No i oczywiście pierożki na parze. Rozpływają się w ustach. Ale w Warszawie jadłem także najlepsze chińskie pierożki. Nasi znajomi mają sąsiada, który pochodzi z Chin. Kiedyś mieliśmy okazję spróbować jego wyczynu. Kubki smakowe były zachwycone. Asiu, wiem, że czytasz to, więc pozdrów sąsiada. Niestety wiem jak się nazywa, ale nie mam pojęcia jak się pisze jego imię.
Co do polskich albo raczej do ruskich pierogów, to nie ukrywam, ale bardzo dobre robi moja Mama. Przy najbliższej okazji zrobię zdjęcie i zamieszczę je.


