Trochę ciszy nastało na blogu.
Nie jest to związane z tym, że u nas nic się nie dzieje, a bardziej, że jak u każdego – do mówienia i do pisania musi być chociaż troszkę weny i pomysłu.
Mi to chwilowo odeszło, albo pisząc wytłumaczalnie, zająłem swój umysł nad stworzeniem strony – www.mazstewardesy.pl Myślę, że kwestia miesiąca i przeniosę całego bloga na inny wymiar. Nie będzie to oczywiście takie piękne jak blog Kasi Tusk, ale powoli, powoli. Człowiek laik uczy się z Youtuba jak to się robi. Więc nowy blog będzie pewnie cały czas ewaluował i każdy tydzień będzie zmieniał swój wygląd.
Po tygodniowej nieobecności z wielką radością, w czwartek przywitaliśmy naszą Mamę w domu.
Wprawdzie widzieliśmy się w weekend, ale powrót do domu to co innego. Wszyscy z tego obrotu sytuacji byli zadowoleni.
Chłopcy przede wszystkim. Tym bardziej, że Mama obiecała im już telefonicznie, że w piątek pojedzie z nimi na zawody pływackie.
Dodatkowo w piątek rano Babcia musiała wyjechać, gdyż miała wizytę u lekarza.
Żona wróciła z Chicago przywożąc nam małe prezenty. Były to koszulki i bluzki dla Chłopaków z naszej ulubionej marki, czyli Abercrombie.
Dodatkowo K dostał ponownie czapkę bejsbolówkę. Ponownie, gdyż podczas wylotu z Budapesztu, będąc na odprawie gdzieś zgubił swoją nowiutką czapkę.
Jak zawody? Tak jak powiedział nauczyciel. Do sztafety trzeba 6 chłopaków, którzy pływają jednakowo. Tak naprawdę okazało się, że tylko trzech chłopców wiedziało co to porządne pływanie. Nie ukrywam, w tej trójce byli obaj nasi chłopcy. T z powodzeniem rywalizował ze starszymi od siebie pływakami. Z nagrania, które zrobiła M widać, które dzieci trenują w jakiś szkółkach, a które pływają rekreacyjnie. Ogólnie nasza szkoła w tych zawodach poniosła porażkę. Może innym razem będzie lepiej.
Po kilku dniach wolnego, z dyżuru M dostała lot do Brukseli. Z racji uziemienia Boeingów Max, lot odbywał się Dreamlinerem. Lot szybki i przyjemny. Takie loty Żona zawsze lubi. Czyli jak prawdziwa pracownica biura idzie do pracy. Meldowanie o 6:00 i powrót do domu o 14:00. Osiem godzin pracy, dzieci odebrane ze szkoły i obiad ugotowany. Prawie jak moja Mama w latach 90.
Kwiecień zapowiada się dla nas ciekawie. M ma trzy transatlantyki ale Święta Wielkanocne ma wolne.
