Skip to content
Menu
Mąż Stewardesy
  • Strona główna
  • Kim jesteśmy
  • Mazury ach Mazury
  • Zaczęło się… kolejny sezon
  • Szkoła
  • W końcu Seul
  • Paryż
  • Podsumowanie 2020
  • Dopadło i mnie
  • Chicago
  • Szkoła i COVID
  • Majowy Seul
  • Kolejne wakacje
  • Żyjemy
  • Nowy rok, nowe wyzwania
Mąż Stewardesy

Czas po Japonii

Napisano dnia 20 maja 201920 maja 2019

Japonia, Narita, Warszawa.

Jak zawsze po rejsie transatlantyckim Żona ma kilka dni wolnego. Akurat teraz wypadło to na weekend. Z takiego obrotu sprawy bardzo cieszył się K. Po raz pierwszy w tym sezonie piłkarskim Mama mogła pójść na mecz i zobaczyć Synka w akcji. K swoje mecze rozgrywa głównie na Wilanowie, a dokładnie na Kępie Okrzewskiej. Jest to prywatne boisko, wybudowane w środku wsi. Mimo swojej nazwy, nie jest to żadna kępa, ale bardzo ładny obiekt do trenowania i grania dla dzieciaków.

Natomiast nasz drugi Synek, T grał mecz wieczorem, o 18:00 w Kobyłce. Tym sposobem wyjeżdżając na mecz K, T musiał się także przygotować na swoje rozgrywki.

Podczas meczu K, czuło się sielskość wsi i spokój, który towarzyszy temu miejscu. Dodatkowo piękne słońce i ponad 20 stopni. Aż chciało się ten mecz oglądać. K i jego drużyna zagrali bardzo dobry mecz. Mama była na meczu, zadowolona z Syna a on strzelił pierwszą swoją bramkę w drużynie, w której gra od lutego.

Po meczu szybka wizyta u znajomych na Wilanowie. Bardziej było to wpadnięcie na przebranie się Chłopaków, zjedzenie pizzy niż odwiedziny. Aż wstyd, że wpadliśmy do nich jak po ogień. Zjedli, narobili bałaganu i poszli. Tak to ogólnie wyglądało. A dodatkowo byli jeszcze u nich znajomi. Ciekawe co o nas pomyśleli.

Następnie szybki pęd na następny mecz. Po drodze burza i w Kobyłce już tylko 13 stopni i wiatr. My nie do końca przygotowani na taką zmienność pogody. Mecz o 18:00 a my wyjechaliśmy z domu o 13:00.  Drużyna T, niestety przegrała. Mimo, że grała także bardzo dobrze.

A my po 7 godzinach powrót do domu. I tak wyglądała nasza niedziela. Takim sposobem zrobiliśmy samochodem tylko 92 kilometry. Z takiego obrotu sprawy zadowoleni byli wszyscy, gdyż cały dzień na świeżym powietrzu. Po powrocie do domu padliśmy jak kawki.

Nie opisywałem Wam całego weekendu, gdyż sobota była pod znakiem IRA. Relacja z koncertu to ma być oddzielny wpis.

Tak jak było we wcześniejszym, krótkim wpisie. Chciałem przeprosić wszystkich za brak wpisów. Po prostu padł komputer. Jak znowu będzie kiedyś dłuższa przerwa, to już możecie się tylko domyślać co się stało. Otrzymaliśmy informację od naszego serwisanta, że to już jego ostatnia naprawa.

Ostatnie wpisy

  • Tomas i Ja
  • Nowy rok, nowe wyzwania
  • Żyjemy
©2023 Mąż Stewardesy | Powered by SuperbThemes & WordPress