Takie dni, jak dzisiejszy ostatnimi czasy bardzo rzadko się zdarzają. W dniu dzisiejszym, Żona miała tzw. Dyżur telefoniczny. Oznacza on, że jeśli ktoś się nie pojawi w pracy to dzwonią z koordynacji i jest określony czas aby stawić się w pracy. Z racji uziemienia Maxów oraz ostatnim awansom takie wezwania telefoniczne do pracy były ostatnio rzadkością.
I dzisiaj niestety wybiła ta godzina. M po wczorajszym późnym powrocie z lotu Warszaw-Moskwa-Warszawa do domu, niczego nie świadoma otrzymała telefon około godziny 11, że musi się stawić do pracy na godzinę 15 i wykonać na Boeingu 737 lot do Kopenhagi. Lot krótki, ale… Żona wróciła wczoraj, a raczej dzisiaj do domu. Była już godzina 1 w nocy. Strasznie zmęczona i wkurzona. Drugi lot na 737 i takie opóźnienie. Na pewno nikt nie wybiera sobie powodów opóźnień samolotów. Tym bardziej takich, jak ta w Moskwie. Katastrofa samolotu. Najnowsze dane mówią o 41 ofiarach. Żona mówiła, że lotnisko było zamykane i otwierane co jakiś czas. Ponad godzinę czekali z pasażerami na pokładzie na pozwolenie startu. Samolot pełny. Pasażerowie zmęczeni i całą tą sytuacją podrażnieni.
W dniu dzisiejszym była pewna, że mając dyżur w grafiku, to nigdzie nie poleci, a tu zonk. Mimo wszystko trzeba było zbierać się do pracy. Gorzej w takich sytuacjach jest z tym iż mając zaplanowany logistycznie rozkład z Chłopakami, musimy na szybko wszystko przeorganizować. Dzięki Bogu żadne z nich nie miał dzisiaj zajęć pozalekcyjnych. Dodatkowo Ja, mam cały tydzień w pracy do 20:00. Nie wiem co za debil wymyślił pracować w Banku do takiej godziny. Kto z klientów będzie chciał rozmawiać o takiej porze na temat swoich oszczędności. Każdy myśli o obiedzie i o wygodnej kanapie po pracy. Ale cóż każą siedzieć, to człowiek siedzi w pracy i robi z dziećmi na telefonie obiad i pracę domową. Przecież jak wrócę do domu, to sprawdzę tylko zadania i zrobię Chłopakom kolację. I to wszystko.
Jutro M ma wolne, a w środę „go to Japan”. Dodatkowo, o czym zapomnieliśmy przy całym miesiącu wolnego, T ma w czwartek wycieczkę. Wyjeżdża na dwa dni w Góry Świętokrzyskie. We wtorek M musi przygotować większość rzeczy na jego wyjazd. Ja go tylko spakuję, dołożę jakiś lekki prowiant na drogę i odwiozę go w czwartek pod szkołę. Tutaj akurat przyda się, że mam dopiero do pracy na godzinę 12:00.
K na wycieczkę wyjeżdża za dwa tygodnie. Jedzie do Gdańska.
Na koniec muszę tutaj wspomnieć o moim siostrzeńcu. Kiedyś już pisałem o Maćku-przegigancie. Maciuś jest bardzo dobrym piłkarzem. Rozstał się ze swoim klubem Tomasovia i gra obecnie w klubie z Łaszczówki. Jest najmłodszym zawodnikiem, ale po ostatnim meczu został okrzyknięty najlepszym zawodnikiem zespołu. Na przypieczętowanie tego strzelił znowu brameczkę. Tak trzymać!!!