Dni mijają jak szalone.
A u nas jest jedno wiadome. Non stop zmiany. Nie są to zmiany miejsca zamieszkania czy miejsca pracy, ale zmiany życia codziennego. W naszej codzienności nie ma czegoś takiego jak constans. U nas jest jedno pewne. Każdy tydzień jest inny, w każdym tygodniu coś się nowego dzieje. Coś się zmienia.
W poniedziałek M rano wróciła z nocnego lotu. Nie spała w ogóle. Poszła do pracy w niedzielę na noc, około 22:00 i wróciła do domu przed 7:00. Przyjechała do domu, przebrała się i od razu zawiozła K na nowy basen. Syn zdecydował, że chciałby spróbować pływania. Tak jak pisałem, nie jest to dla niego łatwa decyzja, gdyż dzieciaki w jego wieku w tym klubie pływają jak ryby i czeka go dużo pracy aby im dorównać. Ale powiedział, że spróbuje.
Dzisiaj był pierwszy dzień treningu wspólnego z dziećmi z jego rocznika. Było ciężko, ale K jest bardzo ambitny. Myślimy, że jakieś dwa miesiące i będzie trenował już prawie jak oni.
Odbierając rzeczy z pralni spotkaliśmy naszego znajomego. Poznaliśmy go klika lat temu, jak jego syn i K wspólnie grali w piłkę w klubie. Później oni zrezygnowali i poszli do swojego starego klubu. Przy tej rozmowie okazało się, że w klubie, w którym trenuje jego syn znalazło by się miejsce dla naszego starszego Syna. Po przyjściu do domu, opowiedzieliśmy całą historię rozmowy i K bardzo się ucieszył, że znajomy zapyta o możliwość treningów dla K. Nie minęło 30 minut i znajomy dzwoni, że Syn nasz ma się stawić na treningu jurto o 19:00. K był przeszczęśliwy.
Co do znajomego, to jest to super kucharz. Naprawdę przyrządza takie jedzenie, że warto odwiedzić jego kantynę w Warszawie lub kanał na Youtube. Ma także restaurację w swoim rodzinnym Krośnie.
Dodatkowo, jakby tego było mało. Obaj Synkowie mają się stawić jutro na basenie o godzinie 15:00. Chcielibyśmy aby T trenował już ze swoim rocznikiem. By poznał się ze swoimi rówieśnikami. Byłoby łatwiej mu trenować. Zobaczylibyśmy także jakie są różnice. Ile musi nadrabiać do nich. Cały czas po głowie nam chodzi propozycja trenera aby T zapisać tam do szkoły, do IV klasy. Musimy się nad tym poważnie zastanowić.
I co jeszcze? Na ten basen muszą sami dojechać. Nie jest to strasznie daleko, ale trzeba jechać autobusem z przesiadką.
M ma dwa loty. Więc wycięty cały dzień. Dodatkowo M stresuje się tym nagraniem do programu. Nagranie miało być później, ale okazało się, że pierwsze zdjęcia mają być już w środę. Później kamera ma lecieć z nią do Seulu. Sam bym się stresował.
Ja natomiast, zostałem poproszony przez kolegę czy mógłbym się z nim zamienić w pracy. Pomyślałem, że i tak im nie pomogę z dojazdem na 15:00, to mówię, że nie ma sprawy. Przyjdę do pracy na drugą zmianę. Teraz mi głupio odmówić i dodatkowo K też sam będzie musiał jechać na trening. Musi jeszcze T odstawić do Sąsiadki, którą poprosiliśmy aby odwiozła go na wieczorny trening piłkarski. Drużyna T ma sparing, więc wypadałoby aby on na nim był. Może okazać się, że nie będzie miał po basenie sił iść na ten trening.
Wszystko mamy jutro w rozsypce. Najwięcej jak zwykle rzeczy na głowie ma K.
On jest zdyscyplinowany, więc wierzymy, że da radę.
Często jak mamy taki ciężki dzień i trzeba dawać sobie radę to puszczam jedną piosenkę.
