Kolejny tydzień za nami.
Kolejny tydzień zmian w naszym codziennym życiu. Życiu innym niż byli przyzwyczajeni chłopcy wcześniej. Wcześniej czyli jeszcze w październiku.
W październiku chłopcy byli rano zaprowadzeni do szkoły przez p. Elę, przywiezieni przeze mnie, obiad podany, lekcje odrobione, a na trening bez pośpiechu zawiezieni. Wszystko spokojnie i bez nerwu.
A teraz. Rano pośpiech lekki, by zdążyć do szkoły. Chyba, że Mama jest w domu, to wówczas wszyscy mają lekki luz. Mama wszystko potrafi dobrze dograć i opanować. Wtedy dzień wygląda inaczej. Potrafi też od czasu do czasu wprowadzić atmosferę nerwową, bo coś jest robione w ostatniej chwili. W ostatniej chwili, to nie znaczy, że nie zdążymy. Żona i Mama, woli jak mamy wszystko dopięte wcześniej i nic nie ma na ostatnią chwilę.
Powrót ze szkoły we dwóch. Dzięki Bogu autobus i tramwaj podjeżdżają prawie pod blok. Daleko nie trzeba iść. W domu przyszykowany obiad, który K musi dokończyć lub podgrzać i wówczas dopiero można zjeść i zabrać się do lekcji.
Kończąc swoje podstawowe czynności w domu, przychodzi czas na przygotowanie się do treningu. Chłopaki już wiedzą, że jak Tato wróci po pracy do domu, to szybki obiad i wyjeżdżamy na trening.
I tak wygląda nasz tydzień. Oczywiście jest super jak Mama jest w domu i wszystko jest w jej rękach.
Od kolejnego poniedziałku idą znowu u nas zmiany.
Są one związane z tym, iż w ubiegły wtorek K był na testach pływackich. Przeszedł je pozytywnie. Trener w szkole był pod wielkim wrażeniem, że chłopak pływając raz w tygodniu tylko 30 minut tak pływa. K od najbliższego poniedziałku ma 3 razy w tygodniu dołączyć do klasy V szkoły podstawowej i pływać razem z nimi. Mamy nadzieję, że się nie zrazi, gdyż wiadomo, że będzie od nich odstawał. Ale my wiemy, że on jest ambitny i będzie dużo dawał z siebie.
Natomiast T był na tych samych testach we wtorek. Również zaliczył je pozytywnie. Tylko w jego przypadku zaproponowano nam przepisanie go do szkoły od września. Zastanawiamy się nad tym bardzo. T ma także przychodzić 3 razy w tygodniu na zajęcia pływania ze swoim rocznikiem.
Będziemy musieli rano na 8:00 wozić obu na basen. W przypadku T jest problem, gdyż on ma trzy razy w tygodniu na 8 rano do szkoły. Będziemy musieli dodatkowo z nim jeździć w sobotę. W najbliższym miesiącu okaże się jak to będzie wyglądać.
Jak na razie chłopcy potwierdzili chęć uczestniczenia w dalszej, już profesjonalnej nauce pływania.
Każdy też pyta jak u mnie w nowej pracy. Co mówić? Jak to w korpo, czyli w pierwszych dniach nic nie działa. Czekam na dostępy i dopiero wówczas będę mógł powiedzieć coś więcej.
A Żona? Dostała propozycję kręcenia z nią programu w roli głównej. Podobno jest on kręcony tylko do użytku wewnętrznego. Wg mnie, może okazać się, że będzie w Travel Channel w programie podobnym do „Jak zostać pilotem”.
A dzisiaj na deser serniczek na zimno. Prawie jak u Babci Kazi, mojej Mamy. Sernik z jej przepisu, ale niestety do oryginału trochę mu brakuje. Obiecuję się poprawić. Myślę, że kolejnym razem będzie jeszcze lepszy.
