Czas długich ferii świateczno-majówkowo-strajkowych się kończy. Czas wracać do szkoły i do nauki. Dla nas to czas powrotu do normalnego stylu życia. Dodatkowo to ostatni miesiąc nauki. W tym roku wakacje zaczynają się 20 czerwca. Jest to czwartek i Boże Ciało. Chłopaki muszą ostro popracować aby wcześniej uzyskane oceny po tym dziwnym okresie nie zostały zaprzepaszczone. Chodzi przede wszystkim o K. Obecnie ma bardzo dobre oceny, ale wystarczy z każdego przedmiotu sprawdzian i zła ocena i wszystko poszło w p….du. Po drodze Chłopcy mają jeszcze wycieczki a więc ten ostatni okres się automatycznie skraca. Przypuszczam, że będzie bardzo intensywny.
Natomiast T ma za trzy tygodnie komunię. Dzięki Bogu mamy normalnych księży w parafii. Nie musimy, jak inni od września uczestniczyć w wszelkiego rodzaju próbach i przygotowaniach. U nas w kościele przygotowania dopiero się zaczną. Będą w ramach lekcji religii.
Tak jak pisałem we wcześniejszym poście, T miał urodziny. Oczywiście był tort oraz obiecana hulajnoga. Byli też goście i drobne przyjęcie. T był bardzo zadowolony, a najbardziej z tego, że przyszli goście i mogli mu zaśpiewać 100-lat. To się najbardziej dla niego liczyło. U nas jest już taki standard, że my nie zapraszamy gości. Kto pamięta, dzwoni i przychodzi. Miejsce dla każdego się znajdzie. Dodatkowo, w tym samym dniu urodziny ma też sąsiadka Ania. A więc była dwójka jubilatów jednego wieczoru. Piszę wieczoru, gdyż M wróciła z Newarku dopiero około 15 do domu.
W dniu dzisiejszym, jak piszę ten wpis, Żona jest na lotnisku w Moskwie. Podali w mediach, że samolot Aeroflotu lądował awaryjnie i częściowo spalił się. Wg wstępnych danych zginęło 13 osób. Lotnisko jest częściowo zamknięte. Tym sposobem nie wiadomo o której wróci M do domu. I czy wróci dzisiaj czy dopiero jutro.
Lot do Moskwy był drugim lotem M na nowym typie samolotu. Już kiedyś pisałem, że M miała szkolenie na 737. W związku z uziemieniem Max-ów, wprowadzenie jej odbyło się z dużym opóźnieniem. W sobotę miała pierwszy lot do Madrytu. A w niedzielę miała lot do Moskwy. Madryt, to długa destynacja. Jak M wyszła do pracy w sobotę rano, to wróciła dopiero wieczorem. A w niedzielę poszła na popołudniowy rejs. Miała do domu wrócić około 22. Natomiast o której wróci? Nie wiadomo. I tak wyglądał u nas weekend.
Poniżej przesyłam zdjęcia dzisiejszej kolacji. Bułeczki drożdżowe z dżemem z czarnej porzeczki. Chłopcy uwielbiają. Ja z M również.


