Żona przebywa na pobycie w Tokio, a dokładnie w Naricie. Podczas rozmowy mówiła, że do Tokio nawet się nie wybiera. Nie ma na to czasu ani siły. Pobyt ma krótki, więc nawet nie ma czasu na wyjazd do stolicy Japonii.
Co do Tokio. To pisałem Wam, że miasto to, zauroczyło mnie swoim porządkiem. Wszędzie jest ład i czystość. Pomimo braku przy chodnikach i ulicach koszy na śmieci nie znajdziecie tam ani jednego papierka. Wszystko jest wysprzątane. Japończycy są strasznymi perfekcjonistami. U nich nawet do schodów ruchomych, którymi wyjeżdża się z metra jest kolejka. Nie ma możliwości aby się wcisnąć w środek. Należy iść na koniec i kulturalnie stać w kolejce.
Pisałem wczoraj, że piękny park w Naricie. Na potwierdzenie tego poniżej zamieszczam zdjęcia. Świeżutkie jeszcze pachnące. Przesłane przez M.
Dzisiaj T wyjechał na wycieczkę. Wycieczka w Góry Świętokrzyskie. Wyjechały ze szkoły wszystkie trzy klasy trzecie. T wyjechał bez problemów, nie było żadnych łez rano czy szlochania, że będzie tęsknił. Wyjeżdżał już dwa razy na obozy sportowe, ale zawsze gdzieś obok, czyli na tym samym obozie ale w innej grupie był brat. Tutaj jest z kolegami i koleżankami z klasy. I co ważne wyjazd jest bez telefonów. A więc jak odwiozłem go na 7:30 to słuch o nim zaginął. Myślę, że jest wszystko ok. Innych rzeczy nie dopuszczam. Dobrze, że M jest na wyjeździe, bo jak by była w domu, to zaraz by dzwoniła do innej mamy czy ma jakieś wieści z wycieczki.
K na spokojnie wrócił do domu. Po szkole pojechał z kolegami na kebsa. Sam się zebrał na trening i dopiero się zobaczyliśmy jak go odebrałem po piłce. Niestety taki jest urok pracy na popołudnie. K nie miał dzisiaj obowiązków starszego brata, więc z miłą chęcią namawiał kolegów aby po szkole pójść na kebsa. Wczoraj mówił, że jeśli nie musi odbierać T ze szkoły, to czy może nie jeść w domu obiadu, tylko pójść gdzieś z kolegami? Dla mnie nie ma z tym żadnego problemu, gdyż wiem, że jeśli wracają razem z bratem ze szkoły, to niestety wyjście ze znajomymi z klasy musi iść na drugi plan.
Jutro piątek, piąteczek, piątunio. A w sobotę Juwenalia. Poczuję się jak kilkanaście dobrych lat temu. Za dużo powiedziane. Ale… wspólnie z Żoną idziemy na koncert IRA.
Pięknie tam ! Nam Polakom daleko do Japończyków, wczoraj właśnie zbierałam śmieci przy Dywizjonu 🙂 bo już patrzeć na to nie mogę. Normalnie patologia jakaś się szerzy 🙁
p.s. dobrze wiedzieć, że IRA gra w sobotę 🙂