Nasza mama jak i żona pozostaje w Nowym Jorku kolejne dni.
Wyleciała w czwartek popołudniu a wróci dopiero w poniedziałek około południa. Dzisiaj już na spokojnie, gdyż sobota i niedziela to dni bez pracy.
W sobotę musieliśmy przygotować się do dyktanda na poniedziałek(młodszy syn) oraz pouczyć się do sprawdzianu z historii oraz dokończyć zrobienie tzw. prostego obwodu elektrycznego. Co do dyktanda, to nie ma problemów, gdyż wpisując do internetu wyrazy podane przez nauczyciela, wyskakują nam powiązane dyktanda i takie też przerabiamy.
Najwięcej problemów sprawił na prosty obwód elektryczny. Coś takiego ma wykonać uczeń klasy 6. Osoba, która zadaje takie zadanie, nie przewidziała, że przewód zasilany baterią, musi posiadać odpowiednią żarówkę. I z tym największy problem. Gdzie dostać żarówkę, która zasilana baterią będzie świecić. Udało nam się kupić w jednym z marketów budowlanych coś takiego i wszystko działało.
W sobotę popołudniu pojechaliśmy na basen. Chłopaki wg mnie wymiatają. Wieczorem był czas, jak to w sobotę na pracę z komputerem, czyli gierka.
Niedziela była bardzo przyjemna. Na spokojnie poszliśmy do kościoła, zjedli nieudany obiad, pojechali na mecz starszego syna i od razu bez czekania na rozdanie nagród pośmigali na urodziny kolegi młodszego syna.
Tym sposobem, w nudną by się zdawało niedzielę wykonałem 60 kilometrów. A miałem się w ogóle nie ruszać z domu.
Muszę zacząć wrzucać zdjęcia, które mi przesyła żona z poszczególnych miejsc. W tym wypadku z Nowego Jorku oraz rzeczy które się u nas dzieją, czyli basen, obwód elektryczny. Myślę, że to jest kwestia czasu niech się tylko rozbujam z tym blogiem.
