Nasz dzień życia we trzech
Dzisiaj nie musiałem jechać do swojej starej pracy, więc mogłem wstać później. Chłopaki też mieli na godzinę późniejszą do szkoły, więc wszystko z rana na spokojnie. Dodatkowo mieliśmy wsparcie babci, która dopięła jazdę blablacar. Babcia wyjeżdżała dopiero o 11, więc nie było porannego stresu. Zdążyłem jeszcze podejść do Putki, kupić świeży chleb oraz chłopakom drugie śniadanie do szkoły.
Przed samym wyjściem do sklepu dzwoni telefon i co widzę, u nas 8:00 rano a dzwoni żona. Myślę, co ona nie śpi? Przecież tam 1:00 w nocy. Odbieram a ona mi mówi, że dopiero weszła do hotelu. W Nowym Jorku śnieg, więc jak to amerykanie głupieją i już nie wiedzą co się dzieje. W związku z tym stali na pasie ponad trzy godziny. I tym sposobem jest dopiero w hotelu. Zanim wszyscy po kolei porozmawiali, zdążyłem zrobić szybkie zakupy poranne i wrócić do domu i jeszcze z żoną pogadać.
Zebraliśmy się na spokojnie i zawiozłem chłopaków do szkoły. Wcześniej podziękowaliśmy babci za wizytę i pomoc. I do roboty nowej. Parkowanie dzięki Bogu bezpłatne w Arkadii, po drodze do Careffoura po soczek z Marwitu i wodę Kingę i za 10 minut przy biurku. Dzień w robocie spokojny. W następnym tygodniu już pierwsze poważne spotkania z klientami.
Chłopcy po szkole się podzielili więc nie musiałem się śpieszyć. Młodszy miał iść do kolegi a starszy z kolegami do McDonalds.
Więc na luzie wróciłem do domu, straszy synek był już w mieszkanku. Za godzinkę pojechałem po młodszego synka, w drodze powrotnej zakupy w Lidlu, aby było coś na weekend, bo przecież niedziela nie handlowa, więc w sobotę strach iść do sklepu. I we dwóch do domku. I już luzik. Chłopaki poszli w swój świat gier, a ja po pełnym nowym tygodniu wyzwań zaległem przed szkiełkiem. Uwielbiam rodzinka.pl i później Kabaret Hrabi. I tak minął na spokojnie dzień.