Żona jest na szybkim pobycie w Nowym Jorku. Szybkim a zarazem długim. M wyleciała w środę po południu do NY, a już w czwartek w nocy naszego czasu wylatuje z NY do Budapesztu. Tam dłuższy odpoczynek, bez lotu do Warszawy i znowu w poniedziałek wylot z Budapesztu do NY i w końcu w środę powrót do domu, do Warszawy. Czyli tak naprawdę w USA jest dwa razy ale na kilkanaście godzin. A w Polsce jej nie będzie aż tydzień.
Dobrze, że Chłopcy wyjechali na obozy w tym samym terminie. Ciężko by było zagospodarować im czas. Podczas swojego wypoczynku są zadowoleni. Tomy dzwoni w miarę możliwości. Mówi, że jest bardzo fajnie. Natomiast Kapi zadzwoni dopiero w sobotę. Może to i dobrze. Dzieci jak słyszą głos rodziców to częściowo się rozklejają i zaczynają tęsknić, a co niektórzy polchlipują. Wiemy, że na pewno krzywda mu się nie dzieje. Na 100% bawi się dobrze.
Ja wziąłem sobie na piątek dzień wolnego i wylatuję do Budapesztu. Bilet już kupiony, walizeczka spakowana. Powrót w niedzielę.
Takiemu to dobrze …lol
Jacus milego pobytu i pozdrów piękną żonkę od nas!