Miał być wylot do Pekinu, a był wieczorny powrót do domu i gra w chińczyka.
W dniu wczorajszym żona zawiozła T do szkoły a następnie pojechała na godzinę 13:00 do pracy. Miała w planie lot do Pekinu i powrót dopiero w poniedziałek 21/01/2019.
Natomiast my we trzech mieliśmy w planie wyjazd w piątek do TL i powrót do Warszawy w niedzielę.
Ale nasze plany zostały w dniu wczorajszym bardzo zrewidowane. Żona do Pekinu nie poleciała. Tak właśnie wygląda życie rodziny stewardesy. Nie zawsze to co jest zaplanowane uda się zrealizować. Wcześniej już pisałem, że kilka razy odbyły się imprezy u znajomych czy rodzinne, w których nie uczestniczyliśmy. Było to spowodowane tym, że załoga pozostała np. w Nowym Jorku dłużej bo była awaria samolotu. Rzeczy takie zdarzają się. Czy często? Od czasu do czasu. Trafia nam się to jak mamy jakąś zaplanowaną uroczystość. Jakiś dziwny traf.
I teraz nie wiadomo, czy żona gdzieś poleci czy nie. Do TL na 100% pojadę ja, a czy chłopaki też? Zależy jak będą chcieli. Nie będę ich specjalnie ciągnął ze sobą, gdyż mam sprawy rodzinne do załatwienia, a oni by woleli odwiedzić kolegów, których w TL mają i super się z nimi rozumieją niż jeździć ze mną.
Akurat teraz nie chcę ich na siłę zabierać, gdyż całą sobotę będę miał swoje sprawy na głowie, a oni by się tylko nudzili. Wprawdzie chłopaki nie byli już bardzo dawno w TL, ale zabrać ich by siedzieli w domu to bez sensu. Zgodnie z planem, jeśli żona by poleciała, to nie mieli wyjścia jadą ze mną. A teraz istnieje alternatywa.
Jeśli chłopaki zostaną i w tzw międzyczasie żona by gdzieś poleciała, to odwiezie ich szybko do siostry swojej lub przygarnie ich nasza Ania. Natomiast, gdyby się dowiedziała dzisiaj jaki jest dokładny plan pracy do poniedziałku wiedzielibyśmy co robić? A tak? Pozostajemy w wielkim znaku zapytania?
Wracając do wczorajszego Pekinu. Lot został odwołany. 4 godziny na lotnisku plus 2 godziny w samolocie. Mechanik stwierdził usterkę i nie dopuścił samolotu do lotu. Żona wróciła do domu i teraz zamiast być w Pekinie i robić zakupy, siedzi w domu i czeka na rozplanowanie tych 4 dni. Z racji, że kilka samolotów jest uziemionych, o czym nawet piszą w gazetach nasza stewardesa ma znowu home office. Czeka na telefon z pracy. Tak to niestety w tym zawodzie wygląda. Co najgorsze, za oczekiwanie nikt nie płaci. Mówię o tym kolejny raz, gdyż po strajku takie rzeczy miały być unormowane. Za oczekiwanie na dyżurze oraz takie dni jak wczorajszy miało być płacone ale prasa podaje, że związki zawodowe nie doszły do porozumienia z zarządem. Szkoda bardzo.
I co? Żona wróciła do domu około 19:00 i była herbatka oraz gra całą rodziną w chińczyka. Młodzi zwarli szyki przeciwko rodzicom i pokonali nas. Ciekaw jestem kiedy im się to znudzi. Miał być Pekin a był chińczyk.
