Piątkowy wieczór zapowiadał się miło i spokojnie. I taki też był.
Piątek był także ostatnim dniem w mojej nowej a już starej pracy. Od poniedziałku wracam do bankowości. Bankowości w pełnym słowa tego znaczeniu. Wracam do pracy do banku. Całe, a może większość mojego życia zawodowego była związana z bankowością. Nie ukrywam, że często miałem już tego dosyć i chciałem się przebranżowić. Robiłem nawet ku temu pewne kroki. Niestety koło się zatoczyło i po kilku latach wracam do banku. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony. Wiem, że bankowość się zmieniła i ludzie także się zmienili. Wiem, że ja także od czasu gdy pracowałem w banku też się zmieniłem. Ale jedno się nie zmieniło. Zobaczyłem to w ostatniej pracy. Podejście do klienta. Z klientem trzeba umieć porozmawiać o wszystkim. Często trzeba być jego spowiednikiem, a przede wszystkim trzeba być dobrym słuchaczem. Myślę, że to pozostało mi gdzieś głęboko we krwi.
Piątek był także pierwszym dniem, w którym kilka osób udostępniło bloga na swoim profilu na facebooku. I nie ukrywam, przeżyłem szok. Średnia dzienna liczba wejść jest około 30-40, natomiast wczoraj prawie 200. I kolejna rzecz. Zero „mowy nienawiści”, zero hejtu. Wręcz przeciwnie ludzie czytający i znajomi zaczęli mi pisać, że to nawet jest ok. Że powinienem dalej to kontynuować, że to nawet spoko się czyta.
Dla mnie to słowa miód. Zaczynając pisać tego bloga, nie miałem w tym nigdy wcześniej doświadczenia. Wiem, że trzeba zadbać o „styl” jak to mówi moja siostra. Nauczycielka. Trzeba zadbać o to co się pisze, aby było ciekawe i do czytania się nadawało. Ale myślę, że to jest kwestia czasu. Ten blog ma dopiero dwa miesiące.
Dodatkowo nie spodziewałem się takiej siły internetu. Muszę tu powiedzieć, że jest to magia. Zaczynasz coś publikować i opisywać w internecie a to wszystko dociera na cały świat. Wczoraj się o tym przekonałem. Dostałem maile z całego świata. Nowi ludzie dołączają do znajomych Męża Stewardesy na facebooku.
Chciałem tutaj podziękować Wszystkim za miłe słowa i za ciepłe przyjęcie tego co zacząłem pisać. Żona namawiała mnie do tego już od kilku lat. Najciekawsze momenty z naszego urokliwego życia już uciekły. Kiedyś na pewno coś co było opiszę.
Piątek był także spędzony w miłym towarzystwie. Tak jak już kiedyś wspominałem, w piątkowe wieczory mamy sąsiedzkie pogawędki. I tak było tym razem. Winko, chipsy Doritos, sałatka tuńczyk z makaronem a nawet jajka w majonezie. Wszystko zrobione na szybko. Ania, dzięki że potrafisz przyjść do nas bez tzw. zapraszania.
.

