Drugi dzień pobytu w Singapurze. Niestety nie jest to nasz drugi dzień w Singapurze. W pięknym mieście, które znam tylko z opowieści i ze zdjęć przebywa żona-stewardesa.
Tam piękne słońce i gorąco oraz podobno bardzo wilgotno. Wszystko się klei. Obiecałem, że wrzucę kilka fotek. Nie otrzymałem, więc może innym razem. Teść po powrocie z Singapuru, powiedział, że jest to najładniejsze miasto, w którym ostatnio był. A był w kilku dużych miastach na całym świecie.
Natomiast w Warszawie sypie śnieg. Nie jest go tyle co w polskich górach albo w Alpach, ale napadało troszkę. Nie wiem, czy czytaliście ile napadało w Tyrolu. Władze w Austrii przestrzegają przed wyprawami narciarskimi.
Wczoraj pisałem, że jako młody chłopak dawałem sobie radę sam. Już mnie doszły słuchy, że były to inne czasy. Nie było takiej gonitwy, nie było tyle samochodów, człowiek nie był taki zabiegany i większość rodziców pracowała do 15:00, max do 16:00. Więcej czasu spędzało się rodzinnie, dzieci trudno było poprosić o powrót do domu. Człowiek jak wrócił ze szkoły, odrobił lekcje i rzucił plecak w kąt to poszedł na dwór i dopiero ciemna noc do domu go ściągała. W związku z tym znalazłem kilka fotek ze starego TL, gdzie się wychowałem. Fajnie powspominać. Miał być Singapur a są zdjęcia z TL.




A jak my we trzech żyjemy. Tutaj muszę bardzo pochwalić naszych dwóch synków. Jestem z nich naprawdę dumny. T bez problemu wstaje rano do szkoły. Pierwsze trzy dni w tygodniu ma na 8:00 więc musi wstać około 7:00, zjeść śniadanie, jak ja to mówię ogarnąć się i zawożę go do szkoły. W każdy dzień nie było żadnego problemu. Nie to co kiedyś. Wcześniej, każdy dzień to był wielki problem. Nasza Pani Ela, która nam od czasu do czasu pomaga rano już nie wytrzymywała. Myśleliśmy, że w końcu rzuci kluczami i wyjdzie. Bywało tak, że Pani Ela dzwoniła do mnie około 7:00 i mówi, Panie Jacku, T nie wstaje i nie chce się ubierać. Więc ja w samochód i 7:20 w domu, szybka ale bardzo spokojna rozmowa z T i 8:00 w szkole. Tak bywało. Mamy nadzieję, że to już tylko wspomnienia. T w maju kończy już 9 lat.
Co do naszego drugiego synka, to K uczy się życia bardzo szybko. Życia, czyli tego że jest starszy i należy dbać o młodszego. Wracają razem ze szkoły. Wczoraj wielkie dzięki dla drugiego sąsiada Janka, który zabrał chłopaków ze szkoły i podwiózł ich do domu. W domu, K ogarnia jedzenie, dba o to aby T odrobił lekcje oraz chociaż chwilę poczytał książkę. I naprawdę w tej materii K jest wielki. Trzeba powiedzieć, że K za trzy dni kończy 12 lat. Duży facet już z niego.
Wieczorem, dopiero na 19:30 pojechaliśmy na trening. Powrót do domu około 21:30, szybka kolacja, prysznic, paciorek i spać. We środę obaj mają na 8:00. Rano przygotowałem im jedzenie na popołudnie. Dzisiaj obiad dwudaniowy. Mają podgrzać sobie zupę oraz nowe wyzwanie. Upiec w piekarniku frytki i usmażyć kotlety. Wszystko jest przyszykowane, ale zawsze pozostaje mała niepewność.
W Singapurze mamy 7 godzin do przodu. Więc jak to opublikuję to żona na 100% od razu przeczyta. Kochanie dajemy radę. Jest lepiej niż sami myśleliśmy.