Powrót do szkoły jest jednak ciężki. Mamy dopiero trzeci tydzień nauki a ja się zastanawiam coraz bardziej „co mi się nie podobało w przedszkolu?”
Lekcji zadawanych do domu jest coraz więcej. Do tego dochodzą kolejne kartkówki i sprawdziany. Pani z plastyki wymaga rysunku – wspomnienie z wakacji, Pani z muzyki każe zakupić zeszyt w pięciolinię.
Kupując te wszystkie rzeczy do szkoły, zawsze się zastanawiam ile z nich będzie wykorzystane? Dodatkowo jak często z tych dziwnych zeszytów i przyborów się korzysta. Jak sięgam pamięcią zeszyt w pięciolinie był zapisany tylko i wyłącznie na jednej stronie. I myślę, że w tym się nic nie zmieniło. Tak samo było u Kacpra z obowiązkowym kupnem cymbałek i fleta. Nie wiem, czy Syn potrafi na tych instrumentach wygrać chociaż „wlazł kotek na płotek”. Więcej nie oczekuję. Ja wiem, że podstawa programowa, ale też należy się liczyć z tym, że to wszystko kosztuje. Nie ważne ile? Ale trzeba niestety wydać pieniądze na rzeczy, które później będą nie przydatne. Myślę, że wystarczy chociaż troszkę pomyślunku ze strony nauczyciela. Tak samo jest z plastyką. Człowiek nakupi pastele, akwarele, kredki bambino, bloki rysunkowe i wszelkie inne cholerstwo a później połowa do wyrzucenia, albo nic nie ruszone a wyschnięte i nadaje się tylko do kosza. Podoba mi się obecne podejście księdza u Kacpra na lekcji religii. Powiedział, że wystarczy jedna książka na ławkę, a jeśli nie będzie to jedynek z tego powodu nie będzie stawiał. Może jest to spowodowane tym, że na religię chodzi tylko połowa klasy.
U Tomiego sporo nowości. Musi się przestawić na naukę każdego przedmiotu z innym nauczycielem oraz że musi się uczyć i na odpowiednie dni przygotowywać na różne przedmioty. Na razie zapomina, że trzeba coś na poszczególny przedmiot. Dodatkowo dochodzą sprawdziany. W każdym tygodniu pojawia się kartkówka z innego przedmiotu. I trzeba się przygotować. Zabawa, deskorolka, oglądanie muszą odejść na drugi plan. Dzisiaj mieliśmy przygotowanie na kartkówkę z matematyki. Ciężko to idzie. Jest opór. Robienie dodatkowych zadań na raty. A to dopiero początek. Ale jak sobie przypominam, to u Kapiego było podobnie. Tam jeszcze dochodził płacz. Tutaj, jak na razie go nie ma. Jest tylko sławetne wyrażenie – nie rozumiem. Oznacza ono bardziej, mam to w dupie i nie chcę tego zrozumieć.
A My? Praca. Magda po powrocie z Toronto w piątek odebrała Tomasa ze szkoły. Synek ucieszył się bardzo. Zrobiła, jak to zwykle było w pierwszy dzień weekendu u nas – naleśniki. A wieczorem, taki piątkowy standardzik. Przyszła sąsiadka. Było winko, chipsy i sąsiedzkie rozmowy. Między innymi plan wspólnego wyjazdu na narty. Ale o tym może innym razem.
W kolejnych dniach Żonie trafił się dyżur. Ale taki wieczorny. Czyli pół dnia była w domu, a popołudnie i wieczór spędziła siedząc na dyżurze w pracy. Następnie miała lot do Odessy. Wróciła do domu i mówi, że u nas szaro i buro już, a tam 28 stopni Celsjusza i piękne słońce. A dzisiaj cały dzień w lataniu i na noc do Mediolanu. Powrót wieczorem następnego dnia przez Skopje. Dzień wolnego i mieliśmy zaproszenie na urodziny znajomego, ale to co już kiedyś pisałem. Uroki bycia stewardesą. Musieliśmy bardzo podziękować za zaproszenie. Akurat tego dnia Żona ma nocny lot do Bejrutu. Tym sposobem wspólne wyjście na miłą imprezę legło w gruzach. Może kolejnym razem.
Ja, także praca. Chociaż u mnie więcej przewidywalna. Kolejne zmiany, ale o tym może też kiedy indziej. Jak się już wyjaśni. Jedno jest na tą chwilę wiadome. Może to przypuszczałem już. Pisałem we wcześniejszym wpisie. Od października będę miał nowego szefa. Okaże się czy to dobry wybór. Będziemy obecnie podlegać bezpośrednio pod Panią Dyrektor. Kierownik, który mnie zatrudniał, niestety musiał pożegnać się ze stanowiskiem. Dobry z niego chłopak, ale wg mnie stanowisko go troszkę przerosło. Dzięki Bogu pozwolili mu zostać w banku. Myślę, że jeszcze lepiej na tym wyjdzie, niż jak był kierownikiem. Już widać, że chłopak zaczął inaczej oddychać.
Dodatkowo od czterech miesięcy mamy tylko jeden samochód. Musimy się nim jakoś dzielić. Wprawdzie nie było wcześniej dużych potrzeb abym ja korzystał z auta. Teraz przyszły chłodniejsze i deszczowe dni, więc trzeba zadbać nie o siebie, a o Chłopaków. Przede wszystkim, tak jak dzisiaj, jak pada. Rano lało, więc wypada zawieźć do szkoły, popołudniu Tomy na trening też podrzucić i odebrać. I w związku z tym zastanawiamy się poważnie nad drugim autem. Szukamy Toyoty Avensis lub coś w tym stylu.
Przez to, że Tomi zaczął chodzić na siatkówkę i to mu się jak na razie podoba muszę wychodzić wcześniej z pracy. Trening ma na 17:30 a sam się jeszcze boi jechać do tej szkoły. Raz pojechał z Kacprem, a teraz ze mną. Trzeba jakoś godzić pracę i dzieci.
Muszę tu jeszcze Wam napisać, że w następnym tygodniu Żona wylatuje w swój pierwszy lot do Maiami. Myślę, że będą zdjęcia i krótki opis.
Inną jeszcze rzeczą, którą się muszę z Wami podzielić to jak łatwo zacząć pisać bloga, a jak trudno go kontynuować. Rok temu, tak za miesiąc będzie już rok, jak odpalałem swoje życie w necie, rezerwowałem domenę i serwer za grosze. Obecnie przyszło mi odnowienie po roku. Cena na kolejny rok łącznie za wszystko jest szokiem. Myślę, że jak tak pójdzie dalej to po pierwsze poszukam innego hostingu, tańszego oraz gdzie indziej przeniosę domeny. Mam na to rok czasu. Kolejną rzeczą to chyba założę zbiórkę publiczną na patronite.pl
I jeszcze kilka zdjęć.






Methadone Therapy http://aaa-rehab.com Alcohol Rehab Near Me http://aaa-rehab.com Drug And Alcohol Rehab Centers
http://aaa-rehab.com